Pulse prowadzi tutaj b l o g  r o w e r o w y

Pulse


Created with flickr badge.
Skandia MTB Marathon Chodzież
  d a n e    w y j a z d u 61.00 km 56.00 km teren 02:38 h Pr.śr.:23.16 km/h Pr.max:52.90 km/h Temperatura:25.0 HR max:186 ( 98%) HR avg:173 ( 92%) Kalorie: 2503 (kcal) W góre:680 m Rower:Simp
Niedziela, 26 kwietnia 2009 | dodano: 26.04.2009

Open 71/339, M2 30/91
START:11:00
HRAVG:173-92%
HRMAX:186-99%
CADAVG:92
CADMAX:129
KCAL:2503
KCAL/KM: 45
Incline Max:27%, 15st.
Decline MAX:30% 17st.
PODJAZD:680 - wg orgranizatorow 679, czyli calkiem dokladny pomiar metoda barometryczna :)
ZJAZD:655
SUMA: 1335
Temp: 23-33?, srednio 25


Strefy
5 - 78.2%
4 - 21.6%
3 - 0.2%
2 - 0.0%
1 - 0.0%

Inne statsy
SPD
ponizej 10km/h - 18:09 - 12.1%
ponizej 20km/h - 27:49 - 18.6%
powyzej 30km/h - 24:13 - 16.2%
powyzej 40km/h - 01:40
powyzej 50km/h 00:37
HR
powyzej 180 21:53 - 13.8%

Finish 1.2km - AVS 32.3km/h 187/181 - 99/96%

Drugi maraton w sezonie. Zaledwie tydzien od pierwszego w Murowanej.
W tygodniu poprzedzajacym glownie odpoczywalem, wybralem sie na jedna
przejazdzke.

Rano. Pobudka o 6:00 zebralismy sie z Karolina, chleb sie nie udal
wiec zjedlismy tylko jajecznice. Pozniej pobudka dzieci. Tu oczywiscie
niespodzianka, Maja osikala przewijak i swiezo zalozone body oraz
podloge. W zwiazku z tym mielismy maly poslizg. Wyjechalismy o 7:40.
Droga poszla gladko dopiero w pewnym momencie przed Wyrzyskiem zaczely
pojawiac sie znaki ze jest to slepa uliczka i zalecany jest objazd
przez Glesno (przez ktore nie przejezdzalismy). Znajac polskie
oznakowanie ignorowalismy te znaki ludzac sie ze uda sie przejechac.
Po pewnym czasie znowu zauwazylismy znak informujacy o objezdzie tym
razem przez inna miejscowosc. Zignorowalismy to, po chwili wypadlismy
z predkoscia okolo 100km/h za wzniesienia i zobaczylismy ze droga
faktycznie sie konczy a przed nami plac budowy. Udalo sie w miare
bezpiecznie wyhamowac. Zawrocilismy i objechalismy szutrowa droga
zgodnie z drogowskazami. Na dobre nam to wyszlo bo nie nadlozylismy
drogi. Pozniej szlo juz gladko. Dojazd do Chodziezy, parkowanie na
terenie szkoly i przygotowanie do maratonu.
Zebralem sie dosyc szybko wiec czasu bylo sporo postalismy razem bo
start i tak byl ustawiany od 10:40. Pozniej gdy juz wszedlem do
3. sektora (ustawiane wg kolejnosci zapisow) znowu postalem z Karolina
i dziecmi. Przed startem zostalem sam, bo Karolina chciala zrobic
film ze startu jak to zawsze ma w zwyczaju :)

Start, w miescie dosyc nerwowo, co chwila ktos hamuje, ktos wyprzedza
czesc osob poszla bokiem, chodnikiem. Bardzo nerwowo. Pozniej wszyscy
zatrzymali sie przy wiadukcie ktory okazal sie waskim gardlem. Jeszcze
troche pojechalismy asfaltem i zaczal sie podjazd. Staralem sie
trzymac HR w ryzach totez nie wyrywalem sie jak zawsze mocno do
przodu, tylko jechalem na tyle na ile pozwalal mi puls. Na pierwszym
asfaltowym podjezdzie poznalem zawodnika z Murowanej ktory pozyczyl
mi szczypce do obciecia zipow, przywitalem sie zamienilismy slowo i
pojechalem dalej. Stopniowo zaczalem przesuwac sie do gory, ale bez
szalenstw zeby nie przeholowac. Pozniej zauwazylem zawodnika na takim
samym Simplonie jak moj. Znowu zamienilem slowo. Jak sie okazalo
rozmawialismy juz w 2007 w Nowym Miescie. Pozniej zaczal sie teren i
zrobilo sie ciekawiej. Majac na uwadze gorki postanowilem oszczedzac
sily. Na singlach nie forsowalem tempa. Podjazdy raczej w siodle,
wiele osob wymiekalo, co utrudnialo podjazdy. Po pierwszym wjezdzie i
zjezdzie z Gontynca w oddali zobaczylem Kolumba. Chcialem go dojsc ale
teren byl na tyle wymagajacy ze odpuscilem, nie chcac sie "zajechac".
Dopiero po drugim podjezdzie i zjedzie po bufecie na 25km dogonilem go
i pogadalismy. Zaczelismy jechac razem. Kolumb zaczal ostro pociskac,
mialem problem zeby sie utrzymac, szczegolnie na szutrze gdzie przez
dlugi czas trzymal wyraznie ponad 30km/h. Powiedzialem ze nie dam rady
dac zmiany, pozniej nie wytrzymalem. Jechalem swoje z dobrym efektem.
Na trasie zaczelo pojawiac sie co raz wiecej piachow ktore dzieki moim
oponkom 2.2 nie sprawialy mi szczegolnych problemow. Za jakis czas
znowu zobaczylem Kolumba. Jechalismy razem, kilka osob sie podczepilo.
Raz prowadzil Kolumb, raz ja. Trzymalismy tak przez dlugi odcinek. Na
koksowej szybkiej drodze na zmiane prowadzilismy "pociag" 30-35km/h.
Ludzie nie bardzo palili sie do dawania zmian. Dopiero kiedy
podirytowany pokazalem ze czas dac zmiane. Zawodnik na oko M4-M5 dal
zmiane i ladnie prowadzil calkiem spory kawalem. Pozniej na czolo
znowu poszedl Kolumb. Jechalismy tak jeszcze kawalek. Pozniej poczulem
sie nieco mocniej i zaczalem sie nieco odrywac od tej grupy. Przed
drugim bufetem na 50km. jeszcze praktycznie jechalismy razem.
Uzupelnilem bidon, wypilem 2 kubki. Zjadlem batona i ruszylem dalej.
Nawet dobrze mi sie jechalo jak na ten etap maratonu. Powoli zjadalem
nieliczynych juz zawodnikow. Udalo mi sie dotrzec do malych grupek
przede mna. Minalem jednego zawodnika, ktory po chwili dogonil mnie i
spytal czy jestem z Tucholi. Pogadalem z nim okazalo sie ze kojarzy
mnie z forum. I jedzie giga, odsapnalem troche przy tej rozmowie bo
juz mnie powoli zaczely brac kurcze w dwuglowych ud. Pozniej sie
oderwalem i pojechalem sam. Przed meta byly jeszcze dwa duze
wzniesienia. Wiekszosc zawodnikow byla juz bardzo zmeczona. Probowalem
podjezdzac tak dalego jak sie dalo, ale troche podprowadzic i tak
musialem. Na drugiej gorce dowiedzialem sie ze do mety jeszcze 9km.
Jechalem spokojnie swoim tempem. Przed asfaltowym odcinkiem na krotko
przed meta. Wyprzedzilem jednego zawodnika (NAFTOKOR), ktory bardzo chetnie
puscil mnie przodem. W miescie siadl mi na kole i jechalismy tak przez
wieksza czesc miasta - predkosc 30-38km/h. Na jednym wzniesieniu wyprzedzil
mnie po czym zwolnil i mowil ze mam siadac na kole. Na chwile mi sie
to udalo pozniej musial spasowac. Probowalem go jeszcze gonic ale nie
bylo juz raczej szans. Widzialem ze doszedl jeszcze jednego zawodnika ktory
byl przed nami. Ja na gonienie nie mialem juz sily. Dojechalem na mete i odspnalem.
Pojawila sie Karolina z dziecmi i udokumentowala moj wyglad po przebyciu tej zakurzonej trasy.
Pozniej posilek regeneracyjny - rewelacyjna karkowka! Wycieczka do parku i do domu.
Udany maraton, bardzo dobra strategia. Wszystko zgodnie z planem.
Szczegolnie zadowolony jestem z koncowki przez ostatnie ~14km nikt (poza finishem) mnie nie wyprzedzil.
Z miedzy czasu wynika ze przeskoczylem w tym czasie tez o z miejsca 76 na 72.
Od bufetu na 50km wg miedzy czasu przyjechalem na mete po 30:30m, zawodnicy z miejsc w open 24-30 osiagali takie czasy czyli koncowka wyraznie dobra.













Kategoria Długie, Maratony


komentarze
contador
| 20:22 środa, 29 kwietnia 2009 | linkuj Cześć Pulse. Mam na imię Wojtek. 2 tygodnie temu miałem artroskopie kolana - plica czyli to co ty. Cchiałbym wymienic sie doswiadczeniami na temat rehabilitacji i ogolnie kolan. tez służe jakoąs mysle ze sporą wiedzą bo sporo przeszedłem. Czy mógłbys mi podac do siebie telefon?. Wtedy zadzwonie i porozmawiamy. Pozdrawiam
Rafał | 12:31 środa, 29 kwietnia 2009 | linkuj Ano o maratonie słyszałem, że odwołany, a miałem ochotę się ścignąć. Trzeba poczekać do 10 na XC na Wyżynach. A po 8 godzinkach na siodełku trochę tyłek czuć - nawet z pampersem. Następnym razem dojadę do Tucholi ;))
Kolumb
| 15:24 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj Masz trochę racji, wiem, że przez ten kryzys na końcu straciłem sporo... Ale musisz przyznać, że na pierwszych kilometrach po 1. bufecie przesunęliśmy się do przodu o ładnych kilka pozycji, myślę, że o więcej niż straciłem na tej nieszczęsnej końcówce.
Jeszcze raz dzięki za współpracę, dobrze się jechało :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nekzz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]