d a n e w y j a z d u
71.70 km
68.00 km teren
02:55 h
Pr.śr.:24.58 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max:187 ( 99%)
HR avg:171 ( 90%)
Kalorie: 2700 (kcal)
W góre: m
Rower:Simp
open 103/384, M2 45/112.
START:11:00
HRAVG:187-99%
HRMAX:171-95%
CADAVG:97
CADMAX:128
KCAL:2700
KCAL/KM:
Incline Max:
Decline MAX:
PODJAZD:365
ZJAZD:
SUMA:
Temp: 27-33, srednio 28
Strefy
5 - 1:51 63.6%
4 - 1:02:31 35.8%
3 - 00:00:56 0.5%
2 - 0.0%
1 - 0.0%
0 - 0.0%
Inne statsy
HR
140-150 0.5% - 00:51
150-160 4.5% - 07:48
160-170 37.6% - 65:36
170-180 47.0% - 82:04
180-190 10.3% - 18:03
190+ 0.0% - 0
Dystans z info na mtbforum.
Pobudka o 5, po 4.5 godziny snu. 1 bład za mało snu, następnym razem muszę lepiej wypocząć.
Pakowanie bez niespodzianek może z wyjątkiem zgubienia kluczy imbusowych tuż przed wyjazdem. Ostateczni e udało się je znaleźć. Dojazd po 2.5h sprawnie i szybko. Potem do biura zawodów, czuć było niemiłosierny upał już przed 10. W biurze w miare sprawnie zebraliśmy się, zakupiłem dwa żele i po jakimś czasie czekałem już na start. Dobrze, że ustawiłem się przy balonie dzięki czemu miałem cień. Start dziki, po wyjedzie z miasta dużo piachu, który sprawił wielu uczestnikom niemiłosierne problemy, wielu uderzyło z buta, wielu się wywaliło. Naprawdę straszna nieporadność. Postanowiłem to wykorzystać, razem z grupką osób pokonaliśmy ten odcinek singlem przy lesie. Wyjazd nieco karkołomny, ale udało sie zyskać sporo pozycji. Potem nadał zyskiwałem przy piachach pozycje. Załapałem mocną grupę i jechałem dobrze, aż tu nagle nieco dobiło tylne koło. Myślałem, że to guma więc stanałem, okazało się, że wszystko ok. Straciłem niestety przez to rytm i wiele pozycji (ok 20). Później zaczął się kryzys, nie było z kim jechać. Ciągnałem na ogonie paru, ale nie dawali zmian. Zaczęły się kurcze. Mocne jak cholera. Zjadłem żelka i po jakimś czasie rozkręciłem nogi. Zmian nadal nie było, wiec celowo spowalniałem grupę, ale zmiany się nie doczekałem. Na bufetach podmieniałem powery, dużo piłem. Licznik słabo liczył tego dnia, więc nie wiedziałem na jakim jestem kilometrze. Odezwał sie ból pleców. Zignorowałem to. Na 15km przed metą dostałem mocy, po Dziewiczej Górze zacząłem odchodzić samotnie. Mijałem sporo osób z MINI, ale z czasem też paru z mega się udało.
Z maratonu jestem zadowolony. W Murowanej zawsze przesadze z tempem. Mimo, to ciesze sie ze udalo sie doczlapac do mety. Majac na uwadze moj przebieg jestem zadowolony, ale sporo pracy przede mna.
startu nie jestem do konca zadowolony, ale napewno podziala mobilizujaco :)
Kategoria Długie, Maratony